Mazda CX-7 2.2 MZR-CD

Tym razem już bez niespodzianek, bez zmiany w ostatniej chwili, odbieram w sobotę Mazdę CX-7. Będzie nam towarzyszyła w wyjątkowy weekend – wieczór kawalerski, pożegnanie, loockasa. Z tej okazji postanowiliśmy ruszyć się gdzieś dalej, poza granice Górnego Śląska. Wybór padł na Wrocław, co oznaczało test głównie w warunkach autostradowych i miejskich.

Możecie w tym momencie pomyśleć, że marnujemy potencjał tego samochodu. Przecież to 4x4, dlaczego więc nie zabieramy go do lasu, w teren, w błoto? Z dwóch powodów. Po pierwsze – wyjaśnijmy sobie, to nie jest terenówka i nawet nie próbuje jej udawać! CX-7 to podniesiona limuzyna, która dzięki napędowi na 4 koła pozwala poczuć się bezpieczniej w sytuacjach podbramkowych, jak poślizgi. Potwierdza to rozkład napędu – domyślnie 92% wędruje do przodu. Dopiero w momencie uślizgu tylne koła mogą dostać do 50%. Drugi powód? Byłoby mi tego samochodu zwyczajnie szkoda w przypadku najmniejszego zarysowania. Prezentuje się dostojnie, budzi respekt u innych kierowców, wzbudza zainteresowanie pojawiając się nawet w centrum Wrocławia.

Przyjrzyjmy się jej więc z bliska. Linia nadwozia idealnie współgra z obecnie obowiązującą stylistyką Mazdy, a przy tym wszystko jest większe, niż w "szóstce". Koła o wielkości 19 cali pasują świetnie. Podchodzę do samochodu i otwieram go korzystając z wygodnego systemu "bezkluczykowego". Co ważne – w pilocie (swoją drogą świetnie prezentującym się pod względem estetycznym) jest ukryty kluczyk awaryjny. Dzięki niemu w razie awarii jestem w stanie otworzyć drzwi, odpalić i odjechać. Takie rozwiązanie może wydawać się oczywiste, jednak producenci pierwszych systemów Renault wcale tak nie uważali. Siedzę już w wygodnym, skórzanym, elektrycznie regulowanym (pamięć dla trzech zaprogramowanych opcji) fotelu i zwracam uwagę na wyraźnie lepszą niż w Mazdzie6 jakość materiałów użytych do wykonania deski rozdzielczej, jak i paneli bocznych. Bardzo podobają mi się wskaźniki za kierownicą. Ich wartości są całkowicie niewidoczne przed włączeniem zapłonu. Mały bajer, a cieszy. Cieszy jeszcze bardziej, kiedy już się podświetlą. Genialne kolory, na które zagapiłem się kilka razy jadąc tunelem. Miłym dodatkiem przy tych gabarytach samochodu jest kamera cofania, która wyświetla obraz w kolorze.

Przejdźmy więc do wrażeń z jazdy. Nasz samochód testowy jest napędzany wysokoprężnym silnikiem o pojemności 2.2 litra, mocy 173 KM i momentem obrotowym 400 Nm. Towarzyszy mu 6-biegowa, manualna skrzynia biegów (Mazdo! O dobry automat proszę!) Dla bezpieczeństwa i wygody na liście wyposażenia znalazło się wiele kombinacji liter: ABS+EBD+EBA, DSC+TCS, a także system RVM. Ten ostatni bardzo pomagał przy jeździe autostradą monitorując na bieżąco obecność pojazdów w "martwym polu" i ostrzegając zapalającą się na lusterku (chociaż w tym przypadku z racji rozmiarów – zwierciadle) bocznym kontrolką. Dodatkowo, jeśli uparcie wrzucałem w tym momencie kierunkowskaz – piszczał na mnie ostrzegawczo. W czasie jazdy nie budziła zastrzeżeń ergonomia rozmieszczenia wskaźników, guzików i kontrolek. Wszystko miałem pod ręką. Gdybym chciał się do czegoś przyczepić – w "szóstkach", którymi jeździliśmy, podłokietnik można było przysunąć bliżej dźwigni zmiany biegów korzystając z oparcia. Tutaj tej opcji brakowało.

Wspomniany silnik radzi sobie dzielnie z ważącą 1800 kg "siódemką". Sprint do pierwszej setki trwa 11,3 sek. Prędkość maksymalna to 200 km/h i mam przeczucie, że można ją osiągnąć nawet nie w warunkach torowo-laboratoryjnych :). Warto też wspomnięć o spalaniu. Mazda podaje średnie na poziomie 7,5 litra na 100 km. Jest ono możliwe do osiągnięcia bez problemu, pod warunkiem jazdy ekonomicznej. Na drodze Mysłowice – Tarnowskie Góry (przez Katowice, Chorzów i Bytom) udało mi się nawet zejść do 6,9 l/100km. Inaczej sprawa wyglądała na autostradzie. O ile w prędkościach do 130 km/h zamykamy się w 10 l/100km, to już powyżej zaczyna się ssanie i lekki wir w baku. Ciągle jednak jest bardziej ekonomicznie, niż w wersji benzynowej z turbo. Na uwagę zasługuje też wygoda podróżowania. W wielu testach można przeczytać o niewielkiej ilości miejsca dla pasażerów z tyłu. Podróżowaliśmy we cztery osoby (średnia wzrostu 180cm), zmieniając się miejscem siedzenia, i nikt nie narzekał ani na brak miejsca nad głową, ani też na fotel zbyt blisko kolan. Przestrzeni nie brakuje też w bagażniku. Stwierdził to Bimbak mieszcząc się w nim bez problemu. Nawet przy prędkościach autostradowych byliśmy w stanie rozmawiać bez podnoszenia głosu. Woleliśmy jednak dać wykazać się systemowi audio. Na głośnikach wyryte 4 litery – BOSE – obiecywały wiele. Nie zawiedliśmy się. Słuchanie muzyki w tym samochodzie to przyjemność. Niezależnie czy lubimy głośno, czy ciszej.

Bardzo byłem ciekaw jak damy sobie radę tak dużym samochodem we Wrocławiu, gdzie zagęszczenie ruchu na ulicach nie jest małe, a polowanie na miejsca parkingowe wymaga wiele sprytu. Wspominałem o tym już przy okazji "szóstek", jest też tak w tym przypadku – nie mam żadnego problemu z wyczuciem wymiarów samochodu. Pomagają na pewno wspomniane ogromne lusterka i kamera cofania. Dzięki dużemu prześwitowi mogliśmy też bez problemu atakować krawężniki, a dziury na naszych kochanych drogach nie zmęczyły tak bardzo, jak zwykle.

Weekend minął zbyt szybko, znów oddawałem samochód z żalem. Siedząc za kierownicą czułem się wyjątkowo. Obserwowałem ruch z innej perspektywy, widziałem więcej, czułem się pewniej. W dodatku samochód budził pozytywne emocje u innych uczestników ruchu. Ani trochę się nie zawiodłem, warto było na niego czekać. Żal przy zwrocie CX'a złagodziła niedawno sprowadzona do Pro-moto w Tarnowskich Górach srebrna MX-5 NC, która już przyjaźnie mrugała do mnie światłami... :)

Autorzy: Zyg i loockas